Kredyt. Słowo, które słyszymy kilkadziesiąt razy dziennie. Pomoc dla frankowiczów to w telewizji, radiu czy prasie to jeden ze stałych tematów. W zeszłym tygodniu po raz kolejny zostaliśmy zbombardowani informacjami o sytuacji kredytobiorców. Panika została wywołana gwałtownym wzrostem kursu franka szwajcarskiego, który przed kilkoma laty uznawany był za najstabilniejszą walutę. Z tego względu banki chętnie udzielały kredytów we frankach (przeczytaj dlaczego warto mieć zaufanego doradcę finansowego), które kusiły niskim oprocentowaniem, a także były dostępne dla osób, które o kredycie w złotówkach mogłyby tylko pomarzyć. Teraz, gdy kurs franka w stosunku do złotego jest o wiele wyższy niż w momencie zaciągania tych kredytów mówi się o pomocy państwa dla tych kredytobiorców.
Jaka pomoc dla frankowiczów?
Takie rozwiązanie prowadzi do konfliktu na linii kredytobiorcy we frankach – kredytobiorcy w złotówkach. Osobiście również nie jestem zwolennikiem udzielania państwowej pomocy osobom, które zaciągnęły kredyt w szwajcarskiej walucie. Uważam, że każdy powinien być świadomy zaciąganych przez siebie zobowiązań i brać za nie odpowiedzialność. Dlaczego pieniądze z moich podatków miałyby iść na pomoc tym osobom, które zaciągnęły kredyt i wybudowały domy, skoro ja sam nie mam z tym nic wspólnego. Również chciałbym mieć własny dom, jednak nie oczekuję, że państwo mi go sfinansuje. Według mnie państwo powinno zapewniać podstawową opiekę socjalną, a nie martwić się o chybione interesy osób, które chciały być sprytniejsze od innych.
Tak, sprytniejsze od innych, ponieważ podstawową zasadą jest fakt, że powinno się zaciągać kredyty w walucie, w której się zarabia. Osoby te jednak chciały być sprytniejsze, ponieważ kredyt we frankach posiadał zdecydowanie niższe oprocentowanie. Teraz narzekają, że muszą płacić 4,50 zamiast 2,80 za 1 franka, ale zastanówmy się czy w sytuacji, gdyby kurs franka spadł do 2zł widzieliby w tym coś złego? Zakładam, że uważaliby się za sprytniejszych od osób, które zaciągnęły kredyt w złotówkach. Niestety łatwo przyjąć roszczeniową postawę, ale najpierw wypadałoby poszukać winy u siebie.
Nie chodzi mi o sianie nienawiści dla tych osób, jednak uważam, że podejmując decyzję o zadłużeniu się na kilkadziesiąt lat każdy powinien być świadomy ryzyka. Nie przekonuje mnie również argument, że pracownicy banków nie przestrzegali przed ryzykiem, ponieważ w takiej sytuacji każdy powinien dokładnie wszystko przeanalizować. Ponadto większość takich kredytów zaciągali ludzie młodzi, którzy pragnęli się usamodzielnić, więc osoby, które powinny radzić sobie w czytaniu umów i regulaminów.
Przeczytaj: Czy darmowe chwilowki naprawdę są darmowe?
Nie zgadzam się również z tezą, że ktoś był zmuszony do kredytu we frankach. Jeśli dana osoba nie posiadała zdolności kredytowej do zaciągnięcia kredytu w złotówkach, to widocznie nie stać jej było na kredyt. W bankach pracują specjaliści, którzy oceniają ryzyko i jeśli odmawiają kredytu to nie na złość danej osobie, ale ze względu na bardzo możliwe trudności do spłaty tego zobowiązania. Tyle, że niektórzy ludzie uważają, że to im się należy, a jak nie dadzą rady to państwo powinno pomóc im spłacać. Tylko co w takiej sytuacji, ma powiedzieć niepełnosprawny, który otrzymuje 250zł renty od państwa, które pomaga spłacać ludziom nowe domy. Naprawdę są istotniejsze sprawy, którymi powinno się zająć państwo, niż pomoc ludziom, którzy chcieli być sprytniejsi, ale nie wyszło. Swoją zdolność kredytową można obliczyć korzystając z poniższego kalkulatora.