Dzisiejszy wpis będzie nieco inny niż dotychczasowe, ponieważ odbiega tematyką od pozostałych. Będzie to małe podsumowanie dotychczasowej działalności bloga (nazywam go wielokrotnie również stroną), opis przemyśleń i wniosków z tego płynących, a także odpowiedź na zarzuty i pytania czytelników, które dosyć często się powtarzają.
Moja przygoda z blogowaniem zaczęła się kilka lat temu, kiedy nawet nie myślałem, że będę tworzył stronę o szeroko pojętych finansach. Stworzyłem bloga o piłce nożnej, jednak szybko odpuściłem. Ówczesnym sukcesem było to, że kilka moich tekstów spodobało się fachowcom i zostało opublikowanych na jednej z największych i najpopularniejszych w Polsce stronie o Manchesterze United czyli devilpage.pl. Praca, studia oraz brak szybkich efektów sprawiły, że szybko dałem sobie spokój. Odkryłem jednak wtedy u siebie żyłkę do pisania oraz marketingu i reklamy.
Skąd się więc wzięła strona, którą w tej chwili czytasz? Można powiedzieć, że z chęci udowodnienia sobie, że potrafię zrobić coś do końca oraz z poczucia, że trzeba próbować robić coś co sprawia przyjemność. Byłem już wtedy w programie partnerskim ComperiaLead, jednak nie pracowałem w nim zbyt aktywnie. Moją uwagę przyciągnął nowy projekt Compare Yourself, który sprawił, że znów postanowiłem zbudować swoją stronę w Internecie. Dzięki uczestnictwie w programie mogę liczyć na stałe wsparcie techniczne oraz pomoc specjalistów, którzy nigdy nie ingerują w moje treści. Wykupili dla mnie również domenę, która działa na ich serwerze. Co mają w zamian? Tworząc swoją stronę i zarabiając na niej, sprawiam, że zarabiamy wspólnie, ponieważ strona zarabia w oparciu o program partnerski. Poza tym reklama oraz pochlebna opinia w Internecie. W tej chwili wypada podziękować całemu zespołowi Compare Yourself oraz Comperii, z którymi od samego początku świetnie mi się współpracuje.
Tym sposobem przeszliśmy do kwestii zarabiania na stronie. Strona zarabia dzięki programowi partnerskiemu ComperiaLead (rejestracja), a co za tym idzie poprzez reklamy produktów finansowych, ubezpieczeniowych, telekomunikacyjnych i wielu innych. Pewnie zastanawiacie się ile zarabiam na stronie? Będąc szczery napiszę, że zarobki są różne, ponieważ uzależnione są od ilości czytelników, którzy są zainteresowani reklamowanymi produktami. Mogę powiedzieć jednak, że jest to kilkaset złotych miesięcznie, co w tej chwili jest dla mnie dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę, że strona działa końca stycznia. Najlepsi blogerzy potrafią zarobić kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie lecz na to jeszcze przyjdzie czas. Teraz głównym celem nie jest zarabianie, a dostarczanie Tobie, czyli czytelnikowi jak najlepszych treści oraz popularyzacja bloga.
We wstępie wspomniałem o udzieleniu odpowiedzi na zarzuty i pytania czytelników, więc teraz do tego przejdę:
– jesteś opłacany przez banki, więc nie jesteś obiektywny – żaden bank mi nie płaci, współpracuję z ComperiaLead, moje teksty są wyrażeniem moich opinii, ale jeśli się z nią nie zgadzasz to zapraszam do dyskusji w komentarzach;
– jesteś nastawiony na zarabianie – oczywiście miło jest zarabiać na prowadzeniu strony, jednak nie to jest w tej chwili głównym celem. Żeby nie zrażać do siebie czytelników polecam produkty, które uważam za dobre. W ComperiaLead mam możliwość reklamowania kilkuset produktów, jednak zawsze wybieram te moim zdaniem najkorzystniejsze;
– nie znasz się – zapraszam do dyskusji i wykazania mi niewiedzy w sposób rzeczowy i kulturalny.
Celowo nie wspomniałem do tej pory o hejterach, którzy próbują w komentarzach mnie obrażać, ponieważ jest mi to obojętne. Nikogo nie zmuszam do odwiedzania mojej strony, a jeżeli obrażanie mnie pozwoli Ci się lepiej poczuć to śmiało. Nie wzrusza mnie to, a jedyne co muszę zrobić to zablokować taki komentarz.
Po tych kilku miesiącach tworzenia dla Ciebie treści muszę powiedzieć, że blogowanie jest wciągające. Mimo, iż teksty pojawiają się nieregularnie (ze względu na obowiązki zawodowe), to chciałbym pisać jak najwięcej i jak najczęściej.
Dziękuje za Twoją obecność na stronie i zapraszam częściej. Zachęcam również do częstszego komentowania i udostępniania treści, ponieważ tylko wtedy uda nam się nawiązać bliższą więź na linii autor – czytelnik.